Tłumacze umożliwili Polakom szybkie i sprawne wejście na rynki zarówno pracy, jak i biznesu w Unii Europejskiej. Sami jednak również planują czasami karierę poza granicami naszego kraju, na przykład w jednej z instytucji unijnych. Wymaga to jednak nie tylko biegłej znajomości przynajmniej dwóch języków obcych plus oczywiście perfekcyjnego posługiwania się mową ojczystą. Trzeba jeszcze zdać egzamin, którego pozytywny wynik daje status urzędnika służby cywilnej Unii.
Przystąpienie do egzaminu i jego charakter
Zgłoszenie się do sprawdzenia rzetelności w zakresie tłumaczeń nie wymaga wykazania specjalnych kwalifikacji czy doświadczenia. Wystarczy tutaj ukończenie odpowiedniego kierunku studiów oraz rzeczywiste umiejętności.
Egzamin ma za zadanie ocenić praktyczną znajomość języków obcych oraz rodzimego u każdego poddającego się mu kandydata. W zależności od tego, na jakie stanowisko chce się aplikować, egzamin obejmuje:
- tłumaczenia ustne we wszystkich językach, których znajomość wskazana została w zgłoszeniu;
- przekład pisemny z języków obcych na ojczysty i odwrotnie.
Egzamin dla przyszłego tłumacza ustnego jest uważany za wymagający nie tylko większych umiejętności, ale i całkiem sporej odporności na stres, pojawiający się zawsze podczas pracy pod presją. Jednak również przekłady pisemne są w tym przypadku bardzo obciążające, jako że przyszły pracownik ma przecież zajmować się dokumentami, od których często zależą regulacje wewnątrz unijne i współpraca międzynarodowa.
Jakie zadania czekają tłumacza w instytucjach unijnych?
Zależy to w dużej mierze od tego, na jaki rodzaj pracy zdecydował się przyszły tłumacz organów Unii Europejskiej:
- Pisemny – w strukturach UE najczęściej zajmuje się przekładami aktów prawnych oraz różnego rodzaju dokumentów urzędowych. Istnieje nawet specjalistyczna instytucja – Centrum Tłumaczeń dla Organów Unii Europejskiej – zajmująca się rozpowszechnianiem uchwalonych regulacji we wszystkich krajach członkowskich, co rzecz jasna wymaga wydania ich zgodnych wersji w wielu językach.
- Ustny – najczęściej będzie miał w swoich zadaniach tłumaczenia kabinowe oraz konferencyjne, na przykład podczas sesji Parlamentu Europejskiego, obrad Komisji Europejskiej czy innych instytucji unijnych.
Trzeba wiedzieć, że w administracji Unii Europejskiej obowiązuje zasada tłumaczenia przez daną osobę tylko na jej ojczysty język, niezależnie od tego, ile zna obcych. Ma to na celu poprawę jakości, ale i naturalności przekładu – każdy bowiem o wiele lepiej posługuje się własną mową, zna jej wszelkie niuanse i potrafi w niej oddać całe znaczenie, intencję i przesłanie wypowiedzi. Z tego powodu właśnie postawiono również wymóg, aby tłumacz pochodził z jednego z krajów członkowskich i od urodzenia posługiwał się jego językiem.
Francuski: język unijny na szczególnych prawach
Prawdopodobnie z uwagi na historię UE, jak również dość specyficzne podejście jednego z jej krajów założycielskich do własnej mowy i statusu na Starym Kontynencie, język francuski jest traktowany na równi z angielskim jako „roboczy” podczas prac wszelkich instytucji. Najczęściej więc z nich właśnie wymagane jest wykonanie tłumaczenia, zarówno ustnego, jak i pisemnego. A pracy jest naprawdę dużo: w strukturach unijnych codziennie odbywa się kilkadziesiąt spotkań obsługiwanych przez setki tłumaczy. Przekładów pisemnych jest prawdopodobnie nawet więcej. Wydawanych jest mnóstwo zaleceń, rozporządzeń, dyrektyw i innych aktów prawnych oraz dokumentów, które muszą zostać przetłumaczone.
Mimo że znajomość języków obcych w praktycznie wszystkich krajach UE jest coraz bardziej powszechna, zwłaszcza wśród ludzi pracujących na co dzień w jej strukturach administracyjnych – mało kto jest tam w stanie poradzić sobie bez rzetelnego, profesjonalnego tłumaczenia. Zapotrzebowanie na takie usługi rośnie praktycznie z miesiąca na miesiąc – można więc powiedzieć spokojnie, że jest to zawód z wielką przyszłością.